Potop – streszczenie szczegółowe tom III

Potop – Tom III – Rozdział I

bitwa-pod-golebiemKarol Gustaw w końcu zrozumiał, że Szwedzi za dużo ziem zagarnęli i nie zdołają ich utrzymać. Tym bardziej, że w całej Rzeczpospolitej wszyscy chwycili za broń. Król postanowił zdusić w zarodku ten opór i ruszył z całą armią na południe z zamiarem dopadnięcia Jana Kazimierza i rozbicia zbierających się sił. Jednak droga ta nie była łatwa. Jego armię zaraz obstąpiły kupy zbrojne, które znosiły pomniejsze oddziały, podjazdy i maruderów, ogołacając kraj przed nimi. Krążył wokół Szwedów również pan Czarniecki, który mając szczuplejsze siły bitwy nie wydawał, ale był raz z przodu raz z tyłu, tak że wróg nigdy nie był pewien skąd uderzy. W końcu Szwedzi zaskoczyli siły kasztelana koło Gołębia i pomimo początkowych sukcesów tego odniosły zwycięstwo. Chorągwie polskie poszły w rozsypkę i długo były  jeszcze potem ścigane. Karol Gustaw ucieszył się bardzo wiktorią i pewny był, że na długo uwolnili się od Czarnieckiego. Takie samo przekonanie zapanowało w wojsku i wielkie było zdziwienie króla, gdy na drugi dzień doniesiono mu, że dwa pułki dragonów wysłane na Końską Wolę zostały zniesione przez siły kasztelana. Ocalono jednego posłańca, który przyniósł królowi informację, że siły Czarnieckiego zebrały się na nowo a on sam kazał się kłaniać jego królewskiej mości.

Potop – Tom III – Rozdział II

Karol Gustaw ruszyła dalej na Lublin i Zamość, chciał bowiem tą ostatnią twierdzę zająć, żeby mieć dobry punkt do prowadzenia dalszej wojny. Wypytywał się o pana tego zamku, a najwięcej informacji udzielał mu Jan Sapieha, krewny hetmana wielkiego litewskiego. Radził on  po dobroci postępować z Sobiepanem, bo siłą nic się tam nie wskóra. Czarniecki wiedząc o kierunku pochodu króla wysłał do Zamościa dwie chorągwie jazdy: szemberkową i laudańską, które najbardziej pod Gołębiem ucierpiały. Przyjął je pan starosta serdecznie, choć własnej jazdy mu nie brakowało, a gdy dowiedział się jak sławni rycerze z nimi przybyli, gościł ich codziennie wychwalając ich czyny. Rada też była księżna Gryzelda, która spotkała wiernych pułkowników jej nieżyjącego już męża, księcia Jeremiego, a mianowicie Jana Skrzetuskiego i Wołodyjowskiego. Wspominali dawne czasy i rozmawiali o teraźniejszych mając nadzieję, że Czarniecki okaże się niezgorszym wodzem niż Wiśniowiecki. Tymczasem czyniono przygotowania do obrony. Skrzetuski i Wołodyjowski dostali funkcje na murach, Zagłoba zaś prym wiódł przy stole jednając sobie starostę kałuskiego i na wiele sobie względem niego pozwalając. Gdy po którejś uczcie wracali na spoczynek, doniesiono im, że łunę widać z murów. To Szczebrzeszyn się palił! Szwedzi byli blisko.

Potop – Tom III – Rozdział III

Następnego dnia około dziesiątej pojawiły się groźne zastępy szwedzkie, ale pan Zamoyski przywitał ten widok radośnie, ponieważ pewien był że długo zatrzyma armię Karola Gustawa na swoich murach. Zaraz też zaczęli rozstawiać się Szwedzi wokół twierdzy a pan Zagłoba, który wraz ze starostą obserwował to widowisko, przekonywał go że na oko obliczył, że jest ich dziesięć tysięcy jazdy i osiem piechoty a jeżeli choć o jednego gemajna się pomylił to fortunę swoją oddaje. Zaraz też przybył w poselstwie Jan Sapieha, ale Zamoyski odpowiedział, że ze zdrajcami on gadał nie będzie i może se Sapieha do jego psów poselstwo odprawiać, bo go na równi z nimi traktuje. Pochwalił go za taki respons pan Zagłoba i pojechał osobiście z odpowiedzią. Przygadał mu jeszcze szpetniej, ponieważ ten nawrócił zaraz i pognał do Szwedów. Karol Gustaw wysłał z poselstwem Forgella, który został wpuszczony do twierdzy. Przedstawił on Karola Gustawa nie jako wroga, ale jako przyjaciela, który w gościnę przyjeżdża i potrzebuje tej twierdzy aby porządek na nowo ustanowić w nieszczęsnej Rzeczpospolitej i zgnieść buntowników. Zamoyski, jako wielki pan na pewno zrozumie tą potrzebę i do uspokojenia kraju się przysłuży. Na próżno jednak przekonywał i trochę straszył starostę. Ten był nieugięty i powiedział, że on Janowi Kazimierzowi przysięgał, a nie Karolowi Gustawowi i pomagać mu w pokonaniu tego pierwszego nie zamierza, a dla ojczyzny będzie najlepiej jak Szwedzi sobie z niej pójdą. W końcu Forgell rozwinął pismo, na które nikt nie zwracał dotąd uwagi i odczytał, że w zamian za otwarcie bram król ofiaruje staroście województwo lubelskie w dożywotnie władanie. Cisza uczyniła się zupełna w sali, ponieważ wszyscy, łącznie ze starostą, zaskoczeni byli takim oświadczeniem. Ale naraz Zagłoba, stojący cały czas za Zamoyskim, szepnął mu na ucho żeby ofiarował królowi szwedzkiemu Niderlandy a Zamoyski nie namyślając się więcej taką właśnie dał odpowiedź. Cała sala wybuchła śmiechem a poselstwo było skończone. Niedługo po tym odezwały się działa z szańców i z twierdzy i grały tak przez dwa dni, nie wyrządzając żadnej szkody twierdzy. Po tym czasie przybył znowu Forgell z zapytaniem czy działa zmiękczyły trochę starostę i czy do układów jest skłonny, ale ten odpowiedział że działa zabiły jedną świnię w rynku i jak będą strzelać jeszcze tydzień to może zabiją drugą. Karol Gustaw nie miał wyjścia tylko odstąpić od twierdzy, tym bardziej że Paweł Sapieha Lublin zajął i komunikiem zbliżał się do Zamościa a Czarniecki grasował wokół jego obozu. Następnej nocy Szwedzi odeszli i ruszyli na południe, wbrew zdaniu Wittenberga, który tylko w marszu na Warszawę widział ratunek.

Potop – Tom III – Rozdział IV

Ruszyli więc Szwedzi na południe, ale była to niełatwa droga. Wiosenne roztopy utrudniały marsz, brak prowiantu wycieńczył zaprawionych w bojach żołnierzy, a Czarniecki wraz ze swoimi chorągwiami nie dawał wytchnienia. Karol Gustaw wysłał najpierw generała Duglasa pod Przemyśl, aby spróbował czy się ta twierdza nie podda ale na próżno. Później posłał podjazd z tysiąca rajtarów złożony pod pułkownikiem Kannenbergiem, aby się wywiedział gdzie Jan Kazimierz się znajduje i przywiózł jakikolwiek prowiant. Wyjechali w dobrych nastrojach przekraczając San pod Jarosławiem, gdzie stała właśnie armia, mostem który saperzy zaraz rozebrali aby założyć mocniejsze belki. Gdy dojechali do lasu pojawił się przed nimi jakiś mały jeździec, później zjawili się następni i Kannenberg poznał ludzi Czarnieckiego. Oddział szwedzki przystąpił do ataku, a tamci zaczęli umykać. Gdy dojechali do polany zawrócili jednak sprawnie i z kolei oni rzucili się do ataku wpadając klinem w Szwedów. Zaraz potem pojawiło się jeszcze cztery chorągwie, w tym jedna husarska i Kannenberg poznał, że była to zasadzka. Zaraz kazał trąbić na odwrót. Ruszyli pędem tą samą drogą, którą przyjechali a wszystkie chorągwie poszły za nimi w pogoń. Pierwsza leciała laudańska z panem Wołodyjowskim na czele, on to bowiem ukazał się pierwszy szwedzkim oczom. Zanim dotarli do Sanu rajtarów pozostało zaledwie stu i teraz nie mając się jak przeprawić byli skazani na śmierć. Ogarnięto jeszcze przy okazji wozy królewskie i jego gwardię, które zmierzały właśnie do Jarosławia gdzie znajdował się król, a w ataku na nie przodował Rzędzian, którego widmo łupów obfitych wysforowało na przód. Za rzeką cała armia przyglądała się rzezi nie mogąc konającym przyjść z pomocą. Kannenberg, chcąc odkupić stratę całego oddziału i przed całą armią sławę zyskać zawrócił konia i ruszył na małego rycerza, który wielkie spustoszenie siał wśród Szwedów. Był on wprawnym szermierzem ale przy starciu z Wołodyjowskim nie miał szans i padł pod jego cięciem. Szwedzi po drugiej stronie rzeki zaczęli zataczać armaty więc po drugiej stronie odezwały się trąbki do odwrotu i polskie chorągwie powoli zaczęły się zagłębiać w las, pozostawiając same trupy nad rzeką.

Potop – Tom III – Rozdział V

stefan-czarniecki

Stefan Czarniecki

Następnego dnia Karol Gustaw zarządził odwrót. Ruszyła cała armia wzdłuż Sanu do Sandomierza, a za nią postępował Czarniecki nie dając chwili wytchnienia. Wesołe nastroje panowały w jego korpusie, tym bardziej że król przysłał nowe chorągwie i wieści były że marszałek Lubomirski również zmierza w tym kierunku prowadząc pięć tysięcy wyborowego wojska. Zmartwiły kasztelana słowa Zagłoby, który stwierdził że marszałek to harda osoba i niełatwo on komukolwiek podporządkowuje się i może zgoła na własną rękę lub wręcz na szkodę działać. Postanowił wysłać posłańców do niego a byli nimi Skrzetuski i Zagłoba, który twierdził, że znał go z młodych lat i fechtunku uczył. Jan z Zagłobą ruszyli wraz z listem od Czarnieckiego w drogę kierując się w stronę Radymna, tam bowiem miał pan marszałek przebywać. Zagłoba powiedział, żeby Skrzetuski jemu mówić pozwolił i o liście nie wspominał, dopóki on sam o nim nie powie. Znaleźli Lubomirskiego w Jarosławiu, w dawnej kwaterze Karola Gustawa. Gdy stanęli przed nim Zagłoba tak poprowadził rozmowę i zaczął wychwalać marszałka, że ten aż pokraśniał z zadowolenia. W końcu doprowadził do tego, że Lubomirski się pod komendę Czarnieckiego oddał. Gdy wracali Skrzetuski stwierdził, że gdyby go tam nie było to nigdy by nie uwierzył w to co zobaczył.

Potop – Tom III – Rozdział VI

Czarniecki z niecierpliwością oczekiwał powrotu posłów, żałując że napisał list i nie spodziewając się usłyszeć niczego od nich dobrego. Gdy podpity Zagłoba i Skrzetuski zjawili się w końcu i przekazali mu nowinę, że pan marszałek z całym wojskiem oddaje się pod komendę kasztelana, ten zdziwił się i wierzyć nie chciał. Zaprosił ich zaraz do kwatery wołając jeszcze pułkowników Wołodyjowskiego i Polanowskiego. Tam Zagłoba opowiedział jak to urobił pana Lubomirskiego, a Czarniecki się za głowę chwytał i w końcu stwierdził, że dłużnikiem jego jest. Postanowił, że zaraz wszyscy ruszają do pana marszałka, żeby kuć żelazo póki gorące. Lubomirski przyjął kasztelana serdecznie i gościł do rana, a oba wojska połączyły się pod komendą Czarnieckiego i razem dalej ścigały Szwedów. Siły ich stale rosły, natomiast szwedzkie ciągle topniały. Zbliżali się do wideł Wisły i Sanu gdzie większość dóbr należała do Lubomirskiego a ten ogłosił,  że kto z chłopstwa za broń chwyci temu pańszczyzna będzie darowana. Powstał więc cały lud w okolicy okrutnie mordując Szwedów. Tylna straż była stale szarpana, aż Karol Gustaw musiał iść z nią razem, ponieważ byle co wszczynało wielki popłoch. Zdarzyło się, że król zatrzymał się we wsi Rudnik dla odpoczynku. Jego bezpieczeństwa pilnował pułk lejbgwardii, złożony z najlepszych żołnierzy. Doniósł o tym chorągwi Szandrowskiego pachołek, który przygalopował do niego na źrebaku. Postanowili spróbować szczęścia i uderzyć, tym bardziej że chłopak poprowadził ich bokiem, tak że byli przez Szwedów niezauważeni. W chorągwi akurat znajdował się Roch Kowalski, który przybył z rozkazami i miał nadzieję natrzeć na króla, zgodnie ze swoją przysięgą. Gdy dotarli na miejsce runęli na rajtarów i zaczęli ich siec rozbijając na grupki a król, któremu podstawiono zaraz konia ruszył pędem za własną armią w towarzystwie kilkunastu żołnierzy. Pognał za nim Roch Kowalski i jeszcze około trzydziestu kawalerów i gdy wydawało się że tu skończy się panowanie Karola Gustawa, ponieważ Roch już zbierał się do cięcia, ten odwrócił się na kulbace i wypalił z dwóch pistoletów, a jedna z kul strzaskała kolano końskie i zarył on w ziemię wraz z jeźdźcem. Postać króla zniknęła w dali a Rocha okrzyknięto bohaterem i wracano wiwatując na jego cześć. Wybito wszystkich rajtarów, którzy bronili się dzielnie a gdy już było po wszystkim przybył sam Czarniecki na czele chorągwi laudańskiej. Rad był z tego co zobaczył i cieszył się słuchając opowiadania o pościgu za Karolem. Chciał też uścisnąć Rocha, ale ten ze wstydu zaszył się w stodole i usnął. Dopiero na drugi dzień dogonił chorągiew i wielce żałował że króla nie doścignął. Pocieszał go Zagłoba mówiąc, że jeszcze wiele radości mu on przysporzy.

Potop – Tom III – Rozdział VII

Karol Gustaw dotarł w końcu do wideł Wisły I Sanu i ludzie mogli odetchnąć. Z obu stron dojścia broniły rzeki a trzecią umocnił potężnymi szańcami, na które pozaciągano działa. Z Sandomierza dosłano im żywność i wreszcie mogli się najeść i wyspać. Czarniecki postanowił zdobyć miasto, aby zablokować dostawy żywności dla okrążonej armii. Odradzali mu to Lubomirski i Witowski mówiąc, że nie mają piechoty, ale kasztelan był nieugięty i stwierdził, że chłopi niezgorszą piechotą będą. I faktycznie, na wezwanie stawiło się kilka tysięcy chłopstwa, które wpadło do miasta z takim impetem, że nic nie mogło ich powstrzymać. Wycięli i wyparli zaraz Szwedów, ale dowódca załogi Sinclair kazał zapakować zapasy na szkuty i przeprawił je na drugi brzeg. W zamku natomiast podłożył miny, które wybuchły gdy część atakujących rabowała go, grzebiąc ich pod gruzami. Ucieszył się na ten widok Karol Gustaw wraz z przybocznymi. Ale marna to była pociecha, ponieważ armia jego była w potrzasku. Nad Wisłą rozłożył się Czarnecki blokując przeprawy, nad San dotarł zaś Sapieha zamykając wyjście z tej strony. Spotkali się też zaraz wojewoda wileński z kasztelanem, który zabrał ze sobą chorągiew laudańską. Padli sobie w ramiona Wołodyjowski, Zagłoba i Skrzetuski z Kmicicem, który opowiedział im o ostatniej bitwie z Bogusławem, oraz o tym, że porwał on kolejną dziewkę, którą była Anna Borzobohata – Krasieńska. Zerwał się na te słowa Wołodyjowski i zakrzyknął jak to się stać mogło, a Kmicic odpowiedział, że wie tylko tyle iż ogarnięto ją gdy jechała do rodziny hetmana. Wołodyjowski i Kmicic obiecali sobie, że który pierwszy dopadnie księcia ten odpłaci mu za dwóch. Do tego paktu dołączył Zagłoba nie chcąc być gorszy. Długo jeszcze rozmawiali o sprawach teraźniejszych, aż wreszcie sen ich zmorzył i pokładli się spać. Ale nie spali długo. Po godzinie zbudziły ich strzały po drugiej stronie rzeki. Wszyscy myśleli, że Szwed atakuje, ale gdy wypadli z namiotu okazało się, że to tylko w obozie przeciwnika powstało jakieś zamieszanie. Zagłoba zorientował się w końcu, że nie ma Rocha, który podpiwszy wcześniej obiecywał, że do obozu szwedzkiego ruszy porwać straż, był pewny że tak się właśnie stało. Czekał też do rana na brzegu na jego powrót, ale słońce było już wysoko, a Roch nie wracał.

Potop – Tom III – Rozdział VIII

Pan Zagłoba następnego dnia cały czas był w desperacji i uprosił u Czarnieckiego zgodę na udanie się do obozu szwedzkiego wraz z Kmicicem, żeby sprawdzić co się z Rochem stało. Gdy dotarli do obozu przywitał ich oficer, a później zjawił się Sadowski, Czech w służbie Szwedzkiej, który poznał Kmicica ponieważ spotkali się pod Częstochową. Zagłoba wypytał go o Rocha i okazało się, że żyje a król bardzo go sobie upodobał. Właśnie w tej chwili Kowalski rozciągnął już dziesięciu najtęższych Szwedów, którzy się z nim mocowali. Chwalił się bowiem, że dałby radę dziesięciu takim jak król a ten chciał to sprawdzić. Gdy dotarli do Gorzyc, gdzie się Karol Gustaw znajdował ujrzeli go przed gankiem domu obserwującego jak Kowalski rozkłada właśnie dwunastego rajtara i stoi spocony wielce. Król był w wyśmienitym humorze, co mu się ostatnio nieczęsto zdarzało jak powiadał Sadowski. Po rozmowie z posłańcami i przeczytaniu listu od Czarnieckiego, w którym ten ofiarował za Rocha dwóch oficerów, postanowił wypuścić go nie żądając nic w zamian. Na koniec poselstwa twarz jego zaczęła jednak ciskać gromy i zaczął grozić buntownikom, za takich bowiem uważał tych którzy przeciw niemu jako prawowitemu panu tych ziem występują, mieczem i szubienicą.

Potop – Tom III – Rozdział IX

Upłynęło dni kilkanaście i coraz głodniej było Szwedom w obozie a wszyscy spodziewali się niedługiego zakończenia tej wojny. Po czym niedobre wieści zaczęły napływać do obozu polskiego. Otóż na pomoc królowi ruszył margrabia badeński wraz ze świeżymi siłami i był już całkiem blisko. Na radzie wojennej postanowiono, że Czarniecki ruszy z odpowiednimi siłami przeciw niemu, a reszta po staremu zostanie oblegać Karola Gustawa. I ruszyli na spotkanie margrabiego wierząc bardzo w zwycięstwo, a na czele szła chorągiew laudańska. Pod Kozienicami napotkali osiem chorągwi rajtarskich, które myśląc że z jakimiś luźnymi kupami mają sprawę stawiły opór i w puch zostały rozniesione, tak że nawet świadek nie został. Ruszyli dalej w stronę Warki, ponieważ szpiedzy donieśli im, że tam znajdują się Szwedzi. Wołodyjowski poszedł z podjazdem na noc wybadać jak się sprawy mają. Pojechał też Zagłoba narzekający na sposób prowadzenia wojny przez Czarnieckiego, który wytchnienia nijakiego nie daje. Gdy dotarli pod Warkę przyczaili się w zaroślach i czekali aż nadejdzie okazja złapania języka. W końcu po godzinie zjawił się oddział rajtarów złożony z około trzydziestu jeźdźców, który przepuścili a później

bitwa-pod-warka

Bitwa pod Warką

nastąpili na nich i pognali do obozu Czarnieckiego. Jeńców wzięto zaraz na spytki, a gdy kasztelan dowiedział się, że margrabia nie spodziewa się żadnych sił spotkać, a już na pewno Czarnieckiego, kazał trąbić siadanego i ruszyli natychmiast w drogę, na co znowu narzekał pan Zagłoba. Gdy dotarli nad Pilicę ich oczom ukazał się korpus margrabiego, który gdy ujrzał siły polskie począł gorączkowo przygotowywać się do bitwy. Czarniecki pchnął dwie chorągwie aby zaatakowały jedyny most i aby przyciągnąć tam uwagę wrogów. Walka przy moście trwała już około godzinę i cały szyk armii szwedzkiej stanął bokiem do Czarnieckiego, który tymczasem posuwał pozostałe chorągwie coraz bliżej rzeki. W końcu dał rozkaz do forsowania jej i sam pierwszy rzucił się w jej nurt. Za nim skoczyły wszystkie chorągwie i po chwili znalazły się na drugim brzegu szarżując w bok armii margrabiego. Wielki zamęt w niej zapanował i pułki na gwałt obracały się w stronę jazdy, ale było już za późno. Armia została rozbita a niedobitki jej wycinane były w lasach przez chłopstwo, które na odgłosy walki zleciało się z okolicznych wsi. Wieczorem zaczęły wracać chorągwie z pościgu na pobojowisko rzucając pod nogi Czarnieckiego chorągwie zdobyte na wrogu i wiwatując na jego cześć. Ostatnia wróciła chorągiew laudańska, która najdalej zapędziła się w pościgu, a w niej Zagłoba cały mokry, pokryty krwią i narzekający nad swoją dolą. Ulitował się nad nim Czarniecki i odstąpił mu swoją manierkę z gorzałką, którą ten oddał pustą. Nie dane jednak było odpocząć staremu szlachcicowi, ponieważ kasztelan zarządził marsz pod Sandomierz, gdzie spodziewał się zakończyć sprawę z Karolem Gustawem.

Potop – Tom III – Rozdział X

Jednak pozwolił odpocząć swojemu wojsku kasztelan. Po kilku dniach przybył do obozu Charłamp z ponurą twarzą i z fatalną wieścią. Otóż Carolus z matni się wyrwał i z jazdą na Warszawę ruszył a piechotę wyprawił rzeką szkutami. Ze szczegółami opowieści wstrzymał się przybyły aż do momentu gdy do obozu wrócił Czarniecki, który znajdował się właśnie na przeglądzie pospolitego ruszenia pod Czerskiem. Przyjęli więc przybyłego jego starzy znajomi, Wołodyjowski, Zagłoba i Skrzetuscy, a że znużony podróżą był wielce więc pozwolili mu odpocząć. Gdy kasztelan wrócił, Charłamp począł opowiadać jak Szwedzi wyrwali się z okrążenia. Zorientowali się oni, że za Wisłą nie ma sił regularnych tylko luźne kupy. Zaczęli jednak przygotowywać przeprawę przez San od strony sił Litewskich. Zorientował się w tym Kmicic, który dal znać hetmanowi, ten jednak zajęty był ucztowaniem i odpowiedział, że pozór to tylko. Tymczasem Szwedzi przez noc usypali szańce a pod ich ochroną rozpoczęli budowę mostu. Przeszli jednak rzekę drugim, zbudowanym równocześnie poniżej i z boku nastąpili na Litwinów. Pospolitacy podali tyły wszczynając zamieszanie a Szwedzi uszli. Dobrze, że piechota i artyleria została nocą wysłana rzeką, ponieważ byłaby klęska wielka. Z listów, które przejęli Litwini wynikało że Karol Gustaw ruszył do Prus aby się z siłami elektora połączyć i razem dalej wojować. Kasztelan stwierdził, że przyjdzie im iść za nim także do Prus ale i tak najeźdźcom śmierć jest pisana. Zagłoba wysłał zaraz Rzędziana aby gąsior przyniósł, chcąc napić się za to a Czarniecki odpowiedział, że chętnie wzniesie kielich ale dlatego, że rozstać się musi z nimi, ponieważ Sapieha potrzebuje tej chorągwi a szczególnie oficerów, których mu bardzo brakuje.

Potop – Tom III – Rozdział XI

Sapieha przywitał Zagłobę z otwartymi ramionami, ten jednak ręce w tył założył wydął dolną wargę, a później zaczął urągać hetmanowi za porażkę i wypuszczenie Szwedów. Rad był jednak ze zmiany wodza i szybko doszedł z wojewodą do porozumienia, spodziewał się bowiem że nie będzie już musiał gnać bez spoczynku, strawy i napitku, jak to pod panem kasztelanem było. Ruszyli najpierw pod Lublin, który znowu zajęli Szwedzi, a skąd przybyła deputacja z prośbą o pomoc. Rozpoczęło się oblężenie, które szło niemrawo. W jego trakcie uczył Wołodyjowski Kmicica fechtunku i nie taił przed nim żadnych arkanów, ponieważ wiedział, że to o głowę Bogusława chodzi. Oblężenie w niedługim czasie dobiegło końca i zakończyło się sukcesem. Ruszyły zaraz wojska litewskie pod Warszawę po drodze zgarniając dodatkowe siły Dołączyło do nich bowiem pospolite ruszenie z Podlasia, nad którym komendę objął Jan Skrzetuski zmieniając je w karne i nie gorsze od komputowych chorągwie. Wszyscy byli szczęśliwi gdy ich oczom ukazały się wieże stolicy, a bywalcy objaśniali innym do jakiego budynku która należy. Brylował w tym objaśnianiu Zagłoba, który nie omieszkał chełpić się swoją znajomością tego miasta. Gdy cały korpus dotarł na miejsce opasał Sapieha miasto wojskiem zamykając oblężenie. Nie pozostało mu nic innego jak czekać na przybycie Czarnieckiego i króla, który wraz z hetmanami podążał już pod Warszawę. Szwedzi przygotowali się do oblężenia solidnie paląc przedmieścia i ogołacając okolicę tak że wielu bezdomnych oblegało obóz prosząc miłosierdzia. Hetman pomagał jak mógł rozsyłając te gromady w miejsca mniej spustoszone. Wieczorami zaś ucztował, a dzielnie sekundował mu Zagłoba nieraz bez życia odnoszony do namiotu. Wszyscy czekali na króla. Na kilka dni przed jego przybyciem hetman ciesząc się, że się wszystkie wojska zbierają wyprawił okazałą ucztę i specjalnych ordynansów po Wołodyjowskiego, Skrzetuskich i Kmicica wysłał. Ten ostatni wyjeżdżał już ze swoimi Tatarami na podjazd, ponieważ wieści przyszły, że się jakiś większy oddział w okolicy kręci. Ale rozkaz to rozkaz, Tatarzy poszli bez niego a on wraz z innymi udał się do hetmana. Rozpoczęła się uczta wesoła i swawolna, gdy nagle przerwały ją najpierw nadzwyczajne okrzyki a później palba z dział i muszkietów. Wołodyjowski zakrzyknął, że to wycieczka i wszyscy ruszyli na zewnątrz. Z miasta wyszły potężne siły złożone z piechoty i rajtarii a nawet wytoczono działa polowe. Siły te parły do przodu w stronę kwatery hetmańskiej, łamiąc opór i powodując wielki zamęt w obozie. Niektórzy krzyczeć już poczęli, że to Carolus z całą armią następuje. Wołodyjowski wypadł z kwatery i ruszył galopem do swojej chorągwi. Spotkał ją już w pół drogi i ruszył na pomoc atakowanym. Przyłączył się do niego Kmicic z częścią Tatarów i wolentarzami, którzy na podjazd nie poszli i starli się mocno najpierw z piechotą, a później z rajtarami. Niedługo hetman wojska sprawił i zaczął mocniej następować na wycieczkę, a po chwili okazało się dlaczego wyszła ona zza murów. Przybył Akbah-Ułan na spienionym koniu z informacją, że od strony Babic zbliża się jazda z wozami z prowiantem i chce się dostać za mury. Hetman wysłał Tatara do Wołodyjowskiego, z rozkazem aby ruszali z Kmicicem i drogę im przecięli. Za późno już jednak było, ponieważ wszystkie wozy i część jazdy wjeżdżała już w bramę. Ogarnięto jedynie tylną straż, złożoną z rajtarów księcia Bogusława. Walka z nimi trwała krótko ponieważ nie widząc ratunku poddali się. Kmicic wśród jeńców rozpoznał Hasslinga, którego znał z Kiejdan. Dowiedział się od niego, że jadą z Taurogów, gdzie jest Billewiczówna i że książę nic z nią nie wskórał. Te wiadomości wielką słabość ściągnęły na Kmicica.

Potop – Tom III – Rozdział XII

Cały następny dzień krążył Kmicic koło kwatery, gdzie Hasslinga przesłuchiwano, oczekując sposobności przepytania go o Taurogi. Ale nie dane mu to było, ponieważ został wysłany w podjazd, a gdy wrócił jeniec gorączkował i nie nadawał się do rozmowy. Od pana Zagłoby dowiedział się tylko, że książę Bogusław przebywa w obozie szwedzkim u zbiegu Narwi i Bugu i całą jazdą dowodzi. Przyszedł też do kwatery Wołodyjowski, który również chciał Hasslinga przepytać i Zagłoba.  Rozmawiali o tym jak się do Bogusława dobrać, gdy przyszła wieść, że król z chorągwiami przybocznymi przybył. Wyszli zaraz wszyscy oglądać jego przyjazd. Naprzeciw pojawiających się wojsk królewskich wyjechał hetman z litewskimi, a gdy nadjechał król długo ściskał swego i ojczyzny najwierniejszego sługę i wielka radość zapanowała w obozie. Wraz z przybyciem tych sił rozpoczęło się długie oblężenie, które z braku ciężkich dział na początku nie przynosiło żadnych efektów. Szwedzi zamierzali się bronić do końca, ponieważ w mieście nagromadzono wielkie ilości zagrabionych w Rzeczpospolitej rzeczy, czekających na wywiezienie do Szwecji. Z tego też powodu prosili o pozwolenie na szturm ciury obozowi, którzy pierwsi chcieli się do nich dobrać. W końcu, gdy prace ziemne zbliżyły się znacznie do fosy król wydał zezwolenie na atak. 15 czerwca zebrało się około sześć tysięcy pachołków i wieczorem rozpoczęli atak. Prowadziło ich kilku oficerów, w tym Kmicic, któremu już znudziło się bezczynne siedzenie. Szturm został łatwo przez Szwedów odparty, a jedynym sukcesem było zdobycie fortu przy bramie krakowskiej, który nagłym atakiem opanował Kmicic wraz z dwoma tysiącami pachołków. Począł zaraz bić ze zdobytych dział w stronę obrońców, ale taż do niego bito silnie. Bardzo zależało Wittenbergowi na odzyskaniu tego skrawka i nakazał wyprzeć stamtąd Polaków. Ale generał Grodzicki posłał panu Andrzejowi w pomoc piechotę a ten nie dał się stamtąd wygonić. Generał zdał też relację królowi, a ten ucieszył się słysząc, że Babinicz tam dowodzi i pewny był że fortu tego nie odda. Pojechał zaraz Jan Kazimierz zobaczyć jak wygląda sytuacja i ujrzał, że na fort lecą nieprzebrane miary granatów i innych pocisków, a całe to miejsce okryte jest tumanem kurzu. Przeraził się tym widokiem i kazał Babinicza zluzować. Ale wysłany zmiennik wrócił za jakiś czas mówiąc że ten Babinicz go z fortu wygonił mówiąc, że mu tam dobrze i będzie tam siedział choćby tydzień byle mu żarcie jakieś przysłali. Król postanowił wykorzystać sytuację i dopóki Szwedzi zajęci byli fortem zaatakować silnie umocnione pałace znajdujące się na przedmieściach.

Potop – Tom III – Rozdział XIII

Ruszył więc szturm od Nowego Światu na Krakowskie Przedmieście, którego jedynym skutkiem było odciążenie fortu, w którym bronił się Kmicic. Nie upadł jednak duch walki i wszyscy rozpoczęli przygotowania do szturmu generalnego. Do obozu przybył Jan Zamoyski, który przyprowadził wielkie działa z Zamościa zdolne rozwalać mury i Czarniecki. Działa ustawiono zaraz w forcie i poczęły one pracować przeciwko murom i bramie, a Kmicic został zastąpiony przez Grodzickiego. Otrzymał zaraz pan Andrzej pochwały od króla i całego sztabu, a później poszedł odpoczywać. Wieczorem odwiedzili go Wołodyjowski i Zagłoba i w końcu mogli przepytać Hasslinga Kettlinga co się w Taurogach działo. Gdy książę Bogusław przywiózł tam Oleńkę, zapomniał o całym świecie. Nie poszedł z tego powodu na pomoc księciu Januszowi i tak zapamiętał się w afekcie do tej panny, że gdy jego zaloty nie przynosiły efektu, w końcu oświadczył się. Jednak Billewiczówna oświadczyny odrzuciła, co ściągnęło na nią gniew książęcy. Planował wobec niej różne podstępy aby ją do uległości zmusić, ale gdy miał zamiar je zrealizować, choroba powaliła go na łoże i trzymał przez miesiąc. Później musiał na wyprawę na Podlasie ruszać, a gdy wrócił elektor wezwał go do Królewca. Tymczasem do Taurogów przywieziono pannę Borzobohatą, która w mig rozkochała w sobie wszystkich oficerów, a najbardziej Sakowicza, przez którego ona teraz tam rządzi. Na wspomnienie o Anusi Wołodyjowski począł wąsikami ruszać i zapamiętał sobie nazwisko Sakowicz. Hassling powiedział jeszcze, że poprzez tych rozkochanych oficerów ucieczka jest przygotowana i panny mają wyruszyć lada moment, udając się do puszczy białowieskiej. Były to już wszystkie informacje, które posiadał Hassling. W tym momencie do kwatery wszedł goniec z informacją, że trzeba już zajmować stanowiska przed jutrzejszym szturmem generalnym. Zagłoba zaczął już narzekać, ale goniec powiedział, że król chce go widzieć jutro przy sobie.

Potop – Tom III – Rozdział XIV

Mylił się jednak stary szlachcic myśląc, że przy osobie króla przez cały szturm zostanie. Powierzono mu, jako doświadczonemu wojownikowi dowództwo nad czeladzią, która ochotnie garnęła się do szturmu. I tak gdy nastał dzień 1 lipca. Odbyto najpierw mszę a potem nastąpił szturm. Ruszyło morze ludzi i wpadło na mury i pałace zmienione w twierdze nie zważając na grad kul, który się na nich sypał. Zapał i zapamiętanie było takie, że atakujący posuwali się stale do przodu. Zagłoba wraz ze swoją czeladzią znalazł się przy pałacu Kazanowskich, gdzie panowało istne piekło. Sam on podkładał puszkę z prochem pod bramę aby ją wysadzić, co w konsekwencji doprowadziło do zdobycia pałacu. Po jego zdobyciu  Zagłoba udał się w cienisty kąt ogrodu, chcąc trochę odpocząć a gdy tam dotarł spostrzegł że znajdują się tam jakieś dziwne monstra w klatkach, które były otwarte. Jednak stwory te przestraszone zgiełkiem i hukiem nie chciały ich opuścić. Zagłoba myśląc, że to diabły wpadł do klatki, zaczął ryczeć i ciąć szablą a przerażone małpy zaczęły skakać w koło, aż w końcu przywarły do starego szlachcica chwytając się jego rąk nóg szyi i głowy. Siły zaczęły go opuszczać gdy tak z nimi walczył i zaczął wzywać pomocy. Gdy nadbiegli najbliżsi towarzysze z szablami gotowymi do cięcia zatrzymali się wszyscy i śmiech gromki wydobył się z ich gardeł. Wyratował dopiero wuja z opresji Roch, który rozciągnął zaraz najgłośniej śmiejącego się. Dalszą zwadę przerwały krzyki dochodzące od klasztoru bernardyńskiego. Zagłoba zakrzyknął, żeby wszyscy szli w sukurs atakującym, a sam skoczył do pałacu, rozkazał ustawić działa w oknach i dać ognia do Szwedów. Odwaga wstąpiła w niego, obawiał się bowiem, że po zdarzeniu z małpami cała Rzeczpospolita okrzyknie go małpim królem. Więc zaczęto bić potężnie z dział w klasztor i po niedługim czasie przyniosło to efekt. Załoga została wybita a klasztor wzięty. Zagłobie mało było tego, choć wszyscy zaczęli już wiwatować na jego cześć. Ruszył w stronę bramy, ale zaraz okazało się, że Czarniecki jest już w mieście a Szwedzi wywieszają białą flagę. Z miasta wyszła deputacja do króla, który przyjął poddanie się miasta. Warunki były łagodne. Załoga miała wyjść z twierdzy i udać się w dowolnym kierunku. Każdy Szwed mógł zabrać ze sobą to co przywiózł. Udzielono też amnestii wszystkim Polakom, oprócz Bogusława Radziwiłła. Niedługo po tym cała załoga szwedzka wyjeżdżała z miasta a cała armia z królem na czele przyglądała się temu. Wyjeżdżał też stary Wittenberg, który wolnym miał być i dalej wojować przeciw Polakom. Gdy zobaczyły to oczy zdobywców szmer przeszedł przez całe wojsko a szczególnie pospolite ruszenie, a w przerwach dało się słyszeć w oddali jakiś głos perorujący, po którym krzyki tylko wzmagały się. Wołodyjowski odgadł, że to Zagłoba tumult czyni i powiedział o tym Sapiesze. Tłum był już tak wzburzony, że tysiące szabel zabłysło w rękach i ruszył z krzykiem na sztab szwedzki. Uratował go Wołodyjowski wpadając w środek ze swoją chorągwią i bezpiecznie dowożąc feldmarszałka do króla. Ten padł na kolana prosząc o ratunek, czym wzbudził powszechną pogardę. Postanowiono odesłać go do Zamościa wraz ze sztabem co uspokoiło nieco wzburzony tłum. Kazano też szukać Zagłoby jako sprawcę tego buntu, a Czarniecki stwierdził, że powinien on zostać końmi rozerwany bez względu na zasługi. Ale stary szlachcic przepadł jak kamień w wodę i nikt nie mógł go znaleźć. Gdy minął tydzień król, który po cichu życzył sobie żeby nie został on znaleziony, powiedział w końcu przy obiedzie żeby mu przekazać że się już nie gniewa i winy jego są odpuszczone.

Niedługo po tym przypadł mu do nóg Babinicz, prosząc aby mu na Litwę wolno było jechać i tam wojnę rozniecić, a król zgodził się na to chętnie, ponieważ miał zamiar posłać tam doświadczonego żołnierza.

Potop – Tom III – Rozdział XV

Kettling nie o wszystkim co się w Taurogach działo mógł opowiedzieć, ponieważ nie o wszystkim wiedział. Bogusław początkowo traktował Oleńkę co najmniej jak księżną, chcąc rozbudzić w niej wdzięczność i przychylność dla siebie. Czynił to ponieważ targały nim wielkie rządze gdy widział tą dziewczynę a od tych uczuć do miłości jak mniemał było blisko. Oleńka też na początku ulegała urokowi tego młodego księcia, podobała jej się jego odwaga, którą co chwilę na turniejach się wsławiał i miłość do ojczyzny, którą przed nią udawał. Gdy porównywała go ze zdrajcą, którego pokochała pierwszą miłością serce jej wypełniał żal ogromny, z którym nie umiała sobie poradzić. Książę jednak był na siebie zły, ponieważ nie potrafił wobec niej być tak bezpośrednim jak przed innymi pannami zacnych rodów w Paryżu, Amsterdamie czy w innych miastach i jego cierpliwość powoli się kończyła. W końcu jednak książę nie mógł przed nią dłużej ukrywać, że nie jest stronnikiem Jana Kazimierza. Gdy dotarła do niego wieść o zdobyciu Tykocina, rozpoczęły się przygotowania do wyprawy na Podlasie, a Kettling potwierdził że wojska te idą przeciwko siłom Sapiehy. Uświadomił ją też jakie jej grozi niebezpieczeństwo i zdziwiony był, że przyjęła to tak spokojnie. Ona jednak myślała już o tym jak wyrwać się spod tej kurateli i podjęła postanowienie o jak najszybszej ucieczce.

Potop – Tom III – Rozdział XVI

Oleńka opowiedziała zaraz miecznikowi, który z nią w Taurogach przebywał o tym co się od Kettlinga dowiedziała i razem poczęli przygotowania do ucieczki. Pan Tomasz porozsyłał gońców do swoich włości aby się zbroić i w kupy zbierać. Planował bowiem zebrać partię i na Bogusławie się zemścić. Siłą tą miał osłonić również Oleńkę od wszelkiego niebezpieczeństwa. Miecznik wysłał już swoją czeladź przodem, która miała w lasach zaczekać na nich, a wyjechała pod pozorem przywiezienia gotówki, którą miał on zakopaną w Billewiczach w sadzie. Oni mieli ruszyć nazajutrz. Plany te pokrzyżował niespodziewany powrót księcia z Królewca. Szukał on właśnie pieniędzy na wyprawę na Podlasie i gdy dowiedział się o gotówce, którą pan miecznik zamierza tu sprowadzić ucieszył się i zapowiedział aby nie wyjeżdżali bez spotkania z nim. Stary Billewicz nie był jednak mistrzem dyplomacji. Podczas rozmowy wybuchnął gniewem i nie mógł się opanować doprowadzając Bogusława do chęci zaatakowania go. Uratowała go Oleńka, która stanęła księciu na drodze a jej widok przywiódł go do opamiętania. Poprosił ją o wybaczenie i wyszedł z komnaty. Jednak wszystkie ich plany spełzły na niczym i miecznik targał się za czuprynę z rozpaczy. Bogusław zaś zamknął się z Sakowiczem w swojej kwaterze i uknuli oni nowy plan przeciw Oleńce. Książę pozornie oświadczy się jej, a Sakowicz byłego księdza sprowadzi, który ich złączy i pobłogosławi, a że do cechu nie należy łatwo będzie małżeństwo unieważnić. Nocy poślubnej zaś się już nie cofnie.

Potop – Tom III – Rozdział XVII

Nazajutrz książę udał się do miecznika i poprosił o rękę Oleńki. Zmiękło zaraz serce w starym szlachcicu i znikły wszystkie obawy, które miał wcześniej. Widział już jak ród Billewiczów na Litwie wyniesiony będzie i to zaślepiło jego oczy. Książę mówił jednak o tym, że Szwedzi swatają go z księżniczką biponcką, a ponieważ on prowadzi właśnie rokowania i pokój zamierza zawrzeć pomiędzy Karolem Gustawem i Janem Kazimierzem nie może on teraz jawnie im odmówić. Miecznik zmartwił się tym i przestraszył że jego wizja może się nie spełnić. Bogusław naprowadził go jednak na pomysł, żeby ślub wziąć po cichu i zachować w tajemnicy. Tak też postanowili i miecznik udał się do Oleńki z dobrą jak mniemał nowiną. Książę tymczasem udał się do Sakowicza i obaj czekali na odpowiedź panny. Po niedługim czasie przybył jednak miecznik z odpowiedzią, że Oleńka nie zgodziła się pójść za księcia. Wielki gniew opanował księcia i gdy miecznik również się wzburzył rozciągnął go obuchem na ziemi a sam udał się do Oleńki z niecnymi zamiarami. Sakowicz natomiast złapał pannę Kulwiecówną, która krzyczeć głośno zaczęła, szybko ją związał i zakneblował a potem spokojnie czekał aż książę wróci. Zdziwił się bardzo gdy zobaczył w drzwiach Oleńkę, która wpadła do komnaty. Podniosła miecznika i rozkazała rozwiązać ciotkę. Później powiedziała, żeby poszedł do swego pana, który leży u góry.

Potop – Tom III – Rozdział XVIII

Książę przez dwa dni leżał odrętwiały a potem słaby był bardzo. Niestety w nieodpowiedniej chwili dopadł go paroksyzm i zwalił z nóg, zwiastując nadchodząca chorobę. Opowiedział  Sakowiczowi co zaszło w komnacie Oleńki. Gdy wpadł tam zagniewany rzucił się na dziewczynę i nie pamięta co mówił, ta zagroziła że się w ogień rzuci i już gnała do wielkiego komina. Złapał ją wpół Bogusław, ale wtedy złapał go skurcz, szczęki zacisnęły się i dalej nic już nie pamiętał. Postanowił jednak zaniechać tej panny, bo musiał już ruszać w pole. Na naradzie postanowiono, że jutro udają się na Podlasie spotkać się z Sapiehą. Rankiem książę wyjechał a w Taurogach został Kettling i szczupła załoga.

Potop – Tom III – Rozdział XIX

Oleńka wraz z miecznikiem postanowili jak najszybciej wydostać się z zamku. Nie było to jednak łatwe ponieważ książę przysłał rozkaz aby zatrzymać ich tam i traktować jak zakładników. Nie pomógł jej Kettling w ucieczce, który jak dobrze wiedziała poranił się żeby zostać z nią, ponieważ honor nie pozwalał mu złamać przysięgi i nie zastosować się do rozkazu. Nie było wyjścia musieli zostać w Taurogach i czekać na wieści, które do nich docierały. Przysyłał im je Kettling i na początku nie były pomyślne. Bogusław wkroczył na Podlasie i znosił mniejsze siły konfederackie, później wziął Tykocin i ruszył na Sapiehę. Następnie żadne wieści od niego nie nadchodziły, był to bowiem czas gdy Babinicz opasał jego wojska i żaden goniec prześliznąć się nie zdołał. I tak mijały miesiące, aż w końcu przyszła wiadomość pomyślna choć spóźniona bardzo. Jasna Góra obroniła się! Nowa nadzieja wstąpiła w serca Billewiczów i z nadzieją spoglądać zaczęli w przyszłość.

Potop – Tom III – Rozdział XX

Wszystko zmieniło się gdy do Taurogów została przywieziona panna Anna Borzobohata Krasieńska. Przywiozła ona nowiny, którymi dzieliła się z miecznikiem i Oleńką ochoczo. Okazało się, że mają oni wspólnych znajomych, a mianowicie pana Wołodyjowskiego i Zagłobę. O jednym tylko Babiniczu nie słyszeli Billewicze i dziwno im było ponieważ Anusia mówiła, że wielki to żołnierz. Pomiędzy Oleńką i panną Borzobohatą zawiązała się zaraz przyjaźń i rosła z każdym dniem. Nie potrzeba było dużo czasu nowo przybyłej pannie żeby omotać wszystkich oficerów, którzy gotowi byli zaraz opuścić Taurogi i iść razem z nią gdzie rozkaże. Ale nie mogli uciekać dopóki los Bogusława nie był rozstrzygnięty i dopóki nie zbliżyły się do nich siły sapieżyńskie. Postanowili jeszcze poczekać. Niedługo po tym przyszły w końcu wieści o księciu. Przyniósł je szlachcic zmierzający z misją do Królewca, a w Taurogach zatrzymał się dla odpoczynku. Opowiedział on o niepowodzeniu księcia i o wyczynach pana Babinicza, który marsz wojsk książęcych wstrzymał i wprowadził wszystkich w taką konfuzję, że nikt nie zna dania Ania godziny kiedy napad nastąpi. Posłaniec zostawił księcia w okolicach Janowa szykującego się do walnej bitwy, ale też chorego, ponieważ febra dawała mu się we znaki. On sam zmierzał do Prus żeby ostrzec elektora przed możliwym najazdem, bo gdy książę bitwę przegra to dostęp będzie wolny. Gdy zostały same Anusia, która do tej pory radość musiała hamować skoczyła i poczęła wychwalać pana Andrzeja, który Bogusława pognębił. Gdy Oleńka usłyszała to imię zbladła i spytała o jakiego Andrzeja chodzi a Anusia odpowiedziała, że o Babinicza.

Potop – Tom III – Rozdział XXI

Dwa tygodnie później do Taurogów zaczęły ściągać bezładne kupy żołnierzy a wraz z nimi dotarła wieść o klęsce Bogusława pod Janowem. Informację przyniósł Kettling, zostawiając Oleńce krócicę dla obrony przed księciem. Jednak książę wrócił tak chory, że ledwie się na nogach trzymał. Na drugi dzień po odpoczynku książę spotkał się z Sakowiczem, którego chciał w Taurogach zostawić aby miał na wszystko baczenie. Sam ruszać musiał do Prus, gdzie czekali na niego elektor i Steinbok. Nie szczędzili też sobie przyjaciele uszczypliwości ale była to tylko gra, którą zawsze prowadzili. Postanowili, że Sakowicz zostanie w Taurogach i porządku będzie pilnował tu i w okolicy. Rad był on z tego, ponieważ jak zwierzył się księciu, chciał się żenić z Anusią, ponieważ słyszał o spadku, który jej pan Longin Podbipięta zapisał, a dziewka podobała mu się bardzo. Książę poparł jego starania i następnego dnia udał się do panny aby swojego druha jako kawalera wielkiego i żołnierza sławnego przedstawić i całą sprawę ułatwić.

Potop – Tom III – Rozdział XXII

Nazajutrz książę otrzymał pilne wezwanie od elektora i musiał ruszać w drogę. Wyjechał też nie mieszkając a w Taurogach rządy objął Sakowicz, a przez niego Anusia. Przyszły też informacje, że pan Sapieha pociągnął na południe przeciwko Karolowi Gustawowi więc ucieczka znowu stała się niepodobna, ponieważ nie było do kogo uciekać. Po miesiącu Sakowicz oświadczył się pannie Borzobohatej a ta dała mu chytrą odpowiedź, że bez pozwolenia księżnej Gryzeldy za mąż pójść nie może, że go nie zna a różnie o nim mówią i w końcu, że go na rok próby wystawia. Starosta zżuł gniew i nie pozostało mu nic innego jak jej warunki przyjąć. Wyżywał się i dawał upust swojemu gniewowi na żołnierzach i okolicy i gdyby Anusia o tym wiedziała, może nie drażniłaby aż tak bardzo tego niebezpiecznego człowieka. Tymczasem wiosna nastała i coraz nowe wieści przychodziły z kraju. O pochodzie Karola Gustawa o jego w końcu niepowodzeniach i uwięzieniu w widłach rzecznych, o powstaniu w całym kraju. Wszystkim się zdawało, że koniec Szwedów jest już bliski. Nie mógł dłużej wytrzymać bezczynności pan miecznik i któregoś dnia zniknął nie wiadomo gdzie, zostawiając list Oleńce z informacją, że on też w pole musi ruszyć i żeby mu wybaczyła, że zostawia ją samą. Wpadł w szał Sakowicz, ale przecież nic nie mógł uczynić pannie, którą sam książę osłaniał. Billewicze natomiast zebrali wielką partię i zaczęli w okolicy wycinać Szwedów i pustoszyć dobra Radziwiłłowskie. Sakowicz widząc co się dzieje postanowił przenieść się do Prus, ale niespodziewanie dla niego napotkał opór Anusi, podsycany przez Oleńkę. Ta pierwsza powiedziała, że nigdzie się nie wybiera, a jeżeli jego tchórz obleciał to może jechać. Skutek był taki, że starosta zebrał wszystkie siły jakie mu zostały i rozbił w puch partię BIllewiczów. Niedługo po tym przyszła informacja że Warszawa wzięta i na nowo podniosła wszystkie partie i na nowo poczęto bić Szwedów. Bogusław przysłał list do Sakowicza, w którym pisał, że całe siły szwedzkie i elektorskie pod Warszawę się kierują, gdzie walna bitwa się odbędzie i że Babinicz na Litwę przez Prusy ruszył, aby tam wojnę wzniecić. Jemu radzi do Birż się wycofać, bo elektora nie można być pewnym i jeżeli Carolus bitwę przegra to zacznie on bić Szwedów aby się w łaski Jana Kazimierza wkupić. Sakowicz zaraz wezwał oficerów na naradę a z niej Braun udał się zaraz do Anusi przekazując wszystko. Ta zaraz wpadła do komnaty Oleńki i krzyczała że czas na ucieczkę nadszedł, ponieważ Babinicz się zbliża paląc i mordując po drodze.

Potop – Tom III – Rozdział XXIII

Kmicic nie łatwą miał drogę do Prus. Nad Narwią i Bugiem stała armia, którą dowodził generał Duglas i był też tam Radziejowski i Radziwiłł. Wiedząc o jego pochodzie zastawiono na niego sieć, ale on nie zrażając się nie tylko umykał, ale i sam ze swoimi Tatarami kąsał ile się dało, wprawiając w zdumienie samego generała. Ponieważ Babinicz szczególnie nastawał na Radziwiłła i wszyscy domyślili się, że tu jakaś prywata musi być, książę zaproponował że go w pułapkę z niewielkim oddziałem wciągnie a wtedy generał z całymi siłami na niego nastąpi. Ruszyli wszyscy zaraz ale okazało się, że przeciw nim ciągnie hetman polny litewski z sześcioma tysiącami wojska i plan niestety się nie powiódł. Musieli się na nowo złączyć, aby stawić czoło tej sile. Zadaniem korpusu Gosiewskiego było dotarcie do Prus Książęcych, które wojska były pozbawione i spalenie ziemi aby przestrach w elektorze wzbudzić. Jednak Duglas ostrzeżony listem Karola Gustawa umiał ten pochód zatrzymać i nie dopuściła go tam. Kmicic połączył się z tą dywizją pod Ostrołęką i na krótko mógł spotkać się z Wołodyjowskim i Zagłobą, którzy wraz z chorągwią laudańską brali udział w tym pochodzie. Dywizja Gosiewskiego zawracała właśnie pod Warszawę, ponieważ król rozkazy przysłał, a Kmicic zamierzał dalej przedzierać się do Prus i teraz jak mniemał będzie mu łatwiej, ponieważ Duglas na pewno też uda się do króla. Zagłoba przepowiadał, że nawet jeżeli bitwa ta przegrana będzie to nic już nie uratuje Szwedów od klęski. Rozochocony przepowiadał również, że Kmicic Radziwiłła pobije, Oleńkę znajdzie, za żonę ją pojmie i potomstwo wychowa.

Potop – Tom III – Rozdział XXIV

W tydzień później dotarł czambuł do granic Prus i ledwie przekroczył granicę zajaśniały na niebie łuny i zabrzmiał krzyk ludzki. Kmicic rozpuścił trzymanych dotąd krótko ordyńców, a ci szaleli wśród pożogi i krwi na rozkaz bagadyra oszczędzając tylko tych, którzy po polsku prosić o łaskę umieli. Podążał więc Kmicic ku północy wzdłuż granicy z Litwą a śmierć i zniszczenie znaczyło jego drogę. Przyszły jednak wieści dla Prusaków pomyślne a dla niego niepokojące. Otóż pod Warszawą Karol i elektor zwyciężyli Jana Kazimierza i na nowo stolicę zajęli. Wszyscy wróżyli, że to już koniec Rzeczpospolitej. Wzmógł się zaraz opór przeciw jego oddziałowi, ale przecież nie mogli nic poradzić przeciw ordyńcom i wolontariuszom. Kmicic zdesperowany przestał się też ukrywać i rzucał się na największe kupy znosząc je do szczętu, myśląc przy tym, że jeżeli ma zginąć ta Rzeczpospolita to on zginie razem z nią. Ale śmierć nie nadchodziła a przeciwnie, same zwycięstwa. Jego Tatarzy tak już byli wyćwiczeni, że najlepszemu wojsku mogli jak równi stawiać a co dopiero hałastrze uzbrojonych pachołków. Jednak w końcu należało im się wytchnienie i cofnęli się w granice Rzeczpospolitej, a tu od razu wieści pomyślne dotarły do pana Andrzeja. Bitwa była wprawdzie przegrana, ale wojska wcale nie rozbite wycofały się tylko w głąb kraju i do nowej walki się szykują. Wpadł więc znowu do Prus siejąc zniszczenie a niedługo przybył do niego goniec z listem od Wołodyjowskiego, w którym ten pisał, że z powrotem do Prus z panem Gosiewskim idą goniąc Radziwiłła i Waldecka i żeby się do nich przyłączył to okazja do pomsty się znajdzie. Spotkali się z korpusem hetmana po dwóch dniach i znowu padli sobie w ramiona z Wołodyjowskim. Okazało się, że Waldeck i Bogusław okopali się pod Prostkami a oni nastąpią na nich jutro. Nie było z panem Michałem Zagłoby, o którego pytał się Kmicic, a Wołodyjowski odpowiedział że w wielkiej desperacji on jest po śmierci Rocha, którego Bogusław usiekł. Zginął on jednak śmiercią, której każdy żołnierz by sobie życzył. W czasie bitwy brał udział w ataku husarii, która przeszła przez całą prawie armię a sam Kowalski natarł na króla i powalił go z koniem na ziemię. Już wznosił szablę do cięcia gdy niespodziewanie pojawił się Radziwiłł i wypalił mu prosto w ucho z pistoletu. Zmówili pacierze za spokój jego duszy a gdy niebo poczęło blednąć na wschodzie ruszyli pod Prostki.

Potop – Tom III – Rozdział XXV

6 września stanął korpus hetmana w Wąsoczy na odpoczynek. Babinicza wysłano aby złapał języka i po dwóch dniach wrócił, prowadząc między innymi znacznego oficera. Od niego dowiedziano się, że Waldeck, który we wszystkim słucha się Bogusława, zamierza wyjść z obozu pod Prostkami aby się połączyć z dwoma tysiącami piechoty zmierzającej w tą stronę. Postanowiono zaniechać odpoczynku i na noc ruszać aby właśnie w chwili opuszczania obozu nieprzyjaciela zaskoczyć. Wołodyjowski i Kmicic wzięli zaraz oficera, aby go o Bogusława przepytać. Okazało się, że zdrowy już jest i wszystkim w obozie dowodzi. Ma też ze sobą fraucymer z dwóch panien złożony. Na wieść tą zerwali się pułkownicy na nogi pytając czy są to Polki ale oficer odpowiedział, że jest to Niemka i Szwedka, co uspokoiło ich trochę. Niedługo potem cały korpus ruszył a ordę wysłano przodem aby jak najszybciej przecięła drogę pomiędzy siłami Waldecka i Bogusława a zbliżającą się piechotą. Kmicic jechał na czele i modlił się po drodze aby dane mu było spotkać się z Radziwiłłem. Szybko dotarł do obozu pod Prostkami, i zobaczył, że faktycznie korpus szykuje się do wymarszu. Wrócił z tą informacją do hetmana a ten rad będąc z takiego obrotu sprawy kazał ruszać natychmiast. Pierwszy posuwał się Kmicic ze swoim czambułem zaprawionym w bojach, za nim szły chorągwie litewskie a na końcu reszta ordy. W dwie godziny później byli już pod Prostkami a z okopów wyjeżdżały już tabory. Hetman nakazał więc atakować. Pierwszy ruszył Babinicz z Tatarami, przebył bród i zaatakował rajtarię, która wyszła mu naprzeciw. Starli się z nimi ordyńcy, a że wprawieni w boju byli od dawna wytrzymali i w końcu rozbili ich na mniejsze grupy wycinając powoli. Jednak od strony wojsk pruskich ruszyli im na pomoc dragoni. Widząc to Kmicic nie zmartwił się bardzo mniemając, że zaraz Wołodyjowski bród przejdzie i uderzy na nich. Ale zaraz rozległ się huk dział bardzo gwałtowny a stada kul zasypywały bród nie dając szansy na przekroczenie go. Hetman rozkazał ordzie, która z nim przyszła, aby przeprawiała się powyżej przez rzekę i uderzyła na tabor. Sam stał chmurny spoglądając na to co się dzieje. Kmicic jednak wprawiony w bojach w mig odgadł dlaczego nie nadciąga pomoc. Zaświszczała w jego ustach piszczałka a głos ten zaraz powtórzyła starszyzna tatarska i cały czambuł natychmiast ruszył do ucieczki a za nim ciężka jazda przeciwnika. Gdy dotarli do brodu znowu rozległ się głos piszczałek i czambuł rozbiegł się na dwie strony wzdłuż brzegów rzeki a ciężka jazda wpadła w wodę. Przestały lecieć pociski a chorągwie litewskie wysłane już przez Gosiewskiego, który widział co się dzieje wpadły na wrogów i gnać je zaczęły w stronę swoich. W tej chwili hetman był już pewny zwycięstwa i jakkolwiek piechota broniła się jeszcze dość silnie, to gdy orda napadła na tabor i zaczęła gnać wszystkich w stronę regularnych jej czworoboków te rozsypały się i uległy panice. Bogusław widząc przegraną zaczął uchodzić z pola z niewielkim pułkiem jazdy, ale pułk ten rozbił jego krewny Michał Kazimierz i uciekali oni dalej w małych grupkach lub samotnie. Kmicic spostrzegł uciekającego Radziwiłła i puścił się za nim. Nie mógł go jednak dogonić ale Bogusław widząc że są sami zawrócił i starł się z nim. Jednak wszystkie jego pchnięcia zostały odparte, a gdy chcąc skończyć pchnął mocniej Kmicic zrobił unik i ciął go końcem szabli w głowę. Książę zwalił się z konia a gdy Kmicic chciał dokończyć co zaczął ale Bogusław powiedział, że jeżeli on zginie, zginie i dziewka. Oddał więc go Tatarom i zapowiedział, że nie wypuści dopóki nie odda mu Oleńki, ale gdy przybyli na pole bitwy, jego krewny Michał Kazimierz Radziwiłł ujął się za księciem i został on nie bez problemów odjęty ordyńcom, a książę Michał przyrzekł Kmicicowi że wszystkie przyrzeczenia dotrzymane będą. Do końca dnia Wołodyjowski nie mógł mu darować, że żywym tego zdrajcę zostawił, ale wieczorem gdy się spotkali Kmicic wyjaśnił mu, że nie mógł inaczej postąpić, bo jego ukochana zostałaby zgładzona.

Potop – Tom III – Rozdział XXVI

Oleńka i Anusia przy pomocy Brauna wydostały się w końcu z Taurogów i szczęśliwie dotarły do partii miecznika, który na ich widok ucieszył się bardzo. Postanowili udać się w laudańskie strony, ponieważ tam byli ludzie od których mogli oczekiwać pomocy a i lasy były większe. Po tygodniu dotarli do Lubicza, gdzie postanowiono stanąć na odpoczynek ale Oleńka obawiała się, że wspomnienia związane z tym domem nie dadzą jej spokojnie spać. Gdy odpoczęli pan miecznik zaczął objeżdżać okolicę, która ucierpiała bardzo podczas wojny a ludność dowiedziawszy się o jego przybyciu wyszła z lasów. Zaczęły też przychodzić wieści, które poruszyły całą okolicę. Najpierw dowiedzieli się wszyscy o bitwie pod Prostkami a później o tym, że całe Prusy płoną a w stronę Żmudzi podąża Babinicz i nikt nie zdoła go zatrzymać. Nawet Sakowicz, który musiał przed nim uciekać w lasy ze spalonych Taurogów. Dalszą jego drogę znaczyły kolejne zwycięstwa i coraz bardziej zbliżał się on do Laudy. Nie mógł jednak pan miecznik połączyć się z nim, ponieważ drogę zagradzały mu kupy Szwedów gnanych właśnie przez oddział Babinicza a i jak wieść niosła Sakowicz ruszył z oddziałem, palił i mordował i wszędzie o partię miecznika rozpytywał. Anusia postanowiła wysłać gońców z listem od niej do sławnego pułkownika, aby jej na ratunek przyszedł, ale listy niestety nie dotarły do niego.

Potop – Tom III – Rozdział XXVII

Braun, który podjął się zawieść list wpadł w ręce Sakowicza. Ten obdarł go ze skóry a gdy przeczytał pismo, odpisał i posłał posłańca do miecznika z listem niby od Babinicza z informacją, że w ciągu tygodnia będzie w Wołmontowiczach. Stary szlachcic łatwo uwierzył i na dobre zamieszkał w tej wsi. Sakowicz porozumiał się z załogą Szwedzką w Poniewieżu i razem zbliżali do partii miecznika. Straszny starosta chciał przede wszystkim zemścić się na Anusi, która w jego mniemaniu zdradziła go. W końcu któregoś dnia dano miecznikowi znać, że z lasów wyszło jakieś wojsko. Ten rozstawił zaraz piechotę i jazdę, ale zrobił to żeby uzyskać pochwałę od Babinicza. Był przekonany, że on to właśnie pojawił się w okolicy. Jednak wysłany podjazd został zniesiony a miecznik przestraszony takim obrotem sprawy nie stracił jednak głowy i zaraz wydał rozkazy do obrony. Początkowo szła ona dobrze, ale gdy po niedługim czasie pojawiła się piechota Szwedzka a i od tyłu dały się zauważyć wojska pan Tomasz poznał, że są otoczeni i pewnie zginąć im przyjdzie. Ale gdy nieprzyjaciel następował już bardzo i był bliski zwycięstwa, na jego tyłach powstał zamęt, a później popłoch wdał się w jego szeregi. Napastnicy zaczęli uciekać bezładnymi kupami, a na ich karkach siedzieli jeźdźcy tnąc bez miłosierdzia. Z gardeł obrońców wydobył się okrzyk ?Babinicz!? i ruszyli oni w pościg za niedawnymi napastnikami. Oczekiwano później na wybawcę, ale ten nie wrócił. Przyszły tylko wieści, że wziął Poniewież, Szwedów wszystkich wyciął, a później zapadł w lasy i nie wiadomo gdzie jest.

Potop – Tom III – Rozdział XXVIII

Kmicic po ataku na Poniewież puścił się w pogoń za Hamiltonem, dowódcą rajtarów, którzy umykali na wschód. Dopadł go po kilku dniach pościgu i dlatego nie wrócił do Wołmontowicz. Zniósł ich w końcu nie szczędząc nikogo i zatrzymał się na odpoczynek, ponieważ ludzie i konie byli bardzo zdrożeni. Przy Hamiltonie znaleziono listy. Zawsze czytał wszelkiego rodzaju pisma ponieważ można z nich było wyciągnąć informacje a dzięki temu zaplanować dalsze ruchy. Zdumiał się bardzo, gdy zobaczył że jeden z nich adresowany był do pana Babinicza. Wyczytał w nim, że jego ukochana Oleńka znajduje się w partii billewiczowskiej i on to właśnie ocalił ją przed Sakowiczem. Radość wielka ogarnęła jego serce i pewien był, że w ciągu kilku dni zobaczy ją i będzie mógł powiedzieć że to on, Kmicic nie zdrajca ale obrońca ojczyzny. Jednak los nie dał mu jeszcze szansy spotkania z Oleńką. Zaraz po tym gdy przeczytał list, Soroka przyprowadził posłańca od hetmana wielkiego, w którym informował on, że nowa wojna zawisła nad ojczyzną i lada chwila Rakoczy przekroczy południową granicę, więc wzywa go aby jak najspieszniej maszerował na południe. Serce rozdarło się w jego piersi i w pierwszej chwili wykrzyczał, że nigdzie nie pójdzie ale że nie był to już Kmicic do prywaty i swawoli skory, więc ruszył tam gdzie hetman rozkazał.

Potop – Tom III – Rozdział XXIX

Długo jeszcze walczono z nieprzyjacielem w uciemiężonej Rzeczpospolitej, ale już żadne ligi nie mogły zatrzymać jej gniewu. Pobito wszystkich nieprzyjaciół, którzy albo zostali w tej ziemi albo musieli z niej uchodzić w niesławie. Jesienią 1657 roku spokój zapanował w większości ziem. Spokojnie było też w Laudzie. Oleńka już od jakiegoś czasu siedziała w Wodoktach razem z Anusią i miecznikiem. Razem dopilnowali odbudowy a teraz obsiewu pól. Miały być one jej wianem klasztornym, z nowym rokiem bowiem miała się za nią zamknąć cela. Gdy pewnego dnia przejeżdżali obok Lubicza spotkali jakichś ludzi i wóz, na którym ktoś leżał. Okazało się, że to pan Kmicic postrzelony od Węgrzynów pod Magierowem. Oleńce aż dech zaparło i w oczach zrobiło się ciemno. Zapytała tylko czy żyw jeszcze, a gdy się okazało że tak, ale śmierć nad nim, kazała im jechać. Przez następne kilkanaście dni jeździł do Lubicza codziennie goniec po informacje, aż w końcu okazało się, że zdrów on będzie. Wtedy przypomniały się jej wszystkie jego winy i stary żal powrócił na swoje miejsce.

Potop – Tom III – Rozdział XXX

Nie chciała dusza opuścić tego ciała i nie umarł Kmicic. A gdy już wydobrzał na tyle, że mógł się z łoża podnieść rozkazał Soroce aby go do Upity do kościoła wiózł. Tam spotkał swoją ukochaną Oleńkę, która zasiadła obok niego w ławie. Poznała go i płomień a potem bladość wystąpiła jej na twarzy. Siedzieli obok siebie nic nie mówiąc, a gdy ksiądz odprawiał mszę na zewnątrz kościoła dał się słyszeć okrzyk, że Lauda wróciła. Po chwili do kościoła weszła cała chorągiew, a na jej czele Wołodyjowski i Zagłoba. Wielki płacz rozległ się wśród tych, którzy zobaczyli swoich bliskich i tych którzy ich znaleźć nie mogli. Po zakończeniu mszy ksiądz oznajmił, że list królewski, który przywiózł pułkownik odczytany będzie. W liście tym pisał król, że jakiekolwiek winy ciążyłyby na chorążym orszańskim Andrzeju Kmicicu wobec jego następnych zasług zapomniane być mają. Tu wymieniono je począwszy od porwania Bogusława, poprzez obronę Jasnej Góry i osoby króla, aż po dalsze wojny, które pod przybranym nazwiskiem Babinicz sprawował. Gdy usłyszeli to wszyscy w kościele odezwały się zaraz głosy, które go błogosławiły a Oleńka ucałowała jego dłoń i wyszła ze stryjem przez drzwi zakrystii. Gdy Kmicic wyszedł z kościoła porwali go wszyscy w ramiona, a Zagłoba zakrzyknął że do Wodoktów na zrękowiny muszą się zaraz udać. Kiedy tam dotarli Oleńka stanęła w drzwiach a gdy pan Andrzej zbliżył się odpowiedziała, że ran jego niegodna jest całować. Ten porwał ją w ramiona i trzymał długo. Później odbyła się wielka uczta a w niedługim czasie ślub. Długo żyli później Kmicic, nagrodzony starostwem upickim, ze swoją Oleńką w tej ziemi otoczeni wielkim szacunkiem.

 KONIEC

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

* Copy This Password *

* Type Or Paste Password Here *

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>